No, chyba mogę ogłosić, że wiosna zagościła w pełni! Drzewa i krzewy są calutkie zielone, powietrze ciepłe i pełne słońca, dookoła coraz więcej cudownie pachnących pąków. Uwielbiam przechadzać się miejscami, gdzie rosną kwiaty, a najbardziej lubię, gdy te piękne, pachnące i bujne stoją też świeże w moim wazonie. To nadaje wnętrzu uroku, klimatu… No i zapachu, który cudownie cieszy zmysł węchu. Tym, co rozpieszcza i zmysł węchu i zmysł wzroku bez wątpienia jest na przykład moja ukochana róża.   

Dziś mam dla Was bardzo ciekawy tekst (cóż za skromność!). Napiszę bowiem parę słów o kosmetyku, o który tak często pytacie, a który połączył w sobie pielęgnację oraz makijaż, czyli o słynnym kremie BB. Choć to Azjatki kojarzone są z jego „początkami” (ze względu na naturalne wpasowanie tego rodzaju kosmetyków w tzw. koreański kanon piękna), to jednak pierwszy krem BB powstał w Niemczech, około 1960 roku. Opracowała go dermatolog Christine Schrammek, a głównym założeniem Beauty Balm była pielęgnacja – w tym łagodzenie i ochrona skóry, w połączeniu z tuszowaniem zaczerwienień po zabiegach kosmetycznych.